W zeszłym roku byliśmy w
ciekawych miejscach, poznaliśmy fajnych ludzi, ale pogody nie było. A właściwie
była, tylko nie na lipiec i nie na zwiedzanie. Chodzenie po Salzburgu w
skarpetach, reklamówkach na to, skarpetach i adidasach (nie pomyślałam, że
będzie padać cały czas) było ok. do czasu, gdy toleruje się szeleszczenie w
butach :) Deszcz jednak nas nie odstraszył i swoje zobaczyliśmy.
Nie ma jednak co ukrywać, że
słońca brakowało. Podziwiam Norwegów, którzy potrafią funkcjonować w zimnie
prawie cały czas. Ja potrzebuję słońca, upałów, wtedy czuję się cudownie.
Ponieważ miesiące wakacyjne nam
tego nie zapewniły, postanowiliśmy we wrześniu pojechać do Malagi. I był to
strzał w dziesiątkę.
My zwiedziliśmy tylko Malagę, ale
na pewno wrócimy do Andaluzji, chociażby po to by zobaczyć Gibraltar, Granadę,
Kartagenę, Cordobę i Sevillę.
Poza tym moja ulubiona marka
Massimo Dutti jest hiszpańska, więc powodów nie brakuje.
Nie byłam w żadnym innym mieście
hiszpańskim, więc mogę mówić tylko o Maladze, ale z opowieści znajomych wydaje
mi się prawdziwe dla całego kraju - to pyszna kuchnia, fantastyczni ludzie, no
i ten klimat, marki odzieżowe, sangria, owoce morza, opalanie się topless…
A tak wyglądają nasze wspomnienia
z Malagi:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz