sobota, 24 listopada 2012

Moja Malaga


W zeszłym roku byliśmy w ciekawych miejscach, poznaliśmy fajnych ludzi, ale pogody nie było. A właściwie była, tylko nie na lipiec i nie na zwiedzanie. Chodzenie po Salzburgu w skarpetach, reklamówkach na to, skarpetach i adidasach (nie pomyślałam, że będzie padać cały czas) było ok. do czasu, gdy toleruje się szeleszczenie w butach :) Deszcz jednak nas nie odstraszył i swoje zobaczyliśmy.

Nie ma jednak co ukrywać, że słońca brakowało. Podziwiam Norwegów, którzy potrafią funkcjonować w zimnie prawie cały czas. Ja potrzebuję słońca, upałów, wtedy czuję się cudownie.

Ponieważ miesiące wakacyjne nam tego nie zapewniły, postanowiliśmy we wrześniu pojechać do Malagi. I był to strzał w dziesiątkę.

My zwiedziliśmy tylko Malagę, ale na pewno wrócimy do Andaluzji, chociażby po to by zobaczyć Gibraltar, Granadę, Kartagenę, Cordobę i Sevillę.
Poza tym moja ulubiona marka Massimo Dutti jest hiszpańska, więc powodów nie brakuje.

Nie byłam w żadnym innym mieście hiszpańskim, więc mogę mówić tylko o Maladze, ale z opowieści znajomych wydaje mi się prawdziwe dla całego kraju - to pyszna kuchnia, fantastyczni ludzie, no i ten klimat, marki odzieżowe, sangria, owoce morza, opalanie się topless…

A tak wyglądają nasze wspomnienia z Malagi:















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz