O tym mowa

O tym mowa, tamtym mowa, o jedzeniu ani słowa

czyli podróże kulinarne

Jakie zabytki ominąć, a jakie są must have każdej wycieczki to można przeczytać w wielu portalach, często jest to opisane lepiej, dokładniej, na pewno bardziej stylistycznie. Są również przewodnik dotyczące już każdego miejsca (ja akurat rzadko znajduję dobry przewodnik, ponieważ informacja na pół strony na temat Mediolanu jest dla mnie nie satysfakcjonująca, ale to już bardzo subiektywna ocena :)). Tak więc z listą miejsc do zobaczenia można sobie poradzić na wiele sposobów. Ale z miejscami, w których warto zjeść? Z tym, my przynajmniej, mieliśmy spore problemy, a wymagania nie były wielkie – jedzenie ma być lokalne i smaczne. Nie lubimy knajp dla turystów i staramy się je omijać szerokim łukiem. Wyjątkiem jest Nicea, w której byliśmy dwa razy i za każdym razem jeden posiłek jedliśmy w tej samej restauracji przy targu w Vaux Nice, świeże owoce morza, pyszności.

Wracając do tematu (ja już widzę siebie jedzącą zupę rybną) – dla mnie jedzenie jest tak samo ważne, jak zabytki. Po to ludzie mają 5 zmysłów, aby poznawać świat używając wszystkich (w zaokrągleniu podaję pięć, bo z tego co pamiętam dotyk jest już dzielony i wyróżnia się jeszcze zmysł równowagi, ale nie o tym mowa, więc mogę uogólnić bez straty dla jakości tekstu :)). Dlatego zdjęcia oddają tak mało – pomimo nowych technologii, coraz większych ostrości i jakości zdjęć, to są dalej tylko zdjęcia. A gdzie zapach, smak i dotyk?

Dlatego uważam, że skupienie się na posiłkach jest równie istotne – nie oddam na pewno wszystkiego, ale postaram się – również poprzez kuchnię danego regionu czy miasta – zachęcić Was do zobaczenia tego na własne oczy.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz