wtorek, 25 grudnia 2012

Pierogi z kapustą i grzybami vol.2


Zrobiliśmy drugie podejście do robienia pierogów, tym razem „na serio”, na Święta. Farsz przygotowany, wszystko się udało.

Niestety z ciastem nie poszło tak gładko. Wpierw robiłam zgodnie z przepisem: 4 szklanki mąki, łyżka oleju, szklanka ciepłej wody. To był niewypał. Ciasto wyszło lepkie, nie dało się z niego zrobić nic, zwłaszcza pierogów.
Drugie podejście już było lepsze – do 3 szklanek mąki dodałam szklankę gorącej (ale nie wrzącej) wody, wyrobiłam ciacho i wyszło rewelacyjne. Po zlepieniu ponad 100 sztuk przystąpiliśmy do gotowania – do wrzątku wsypaliśmy szczyptę soli, kroplę oleju i wrzucaliśmy po 10 pierogów za każdym razem. Jak pierogi wypłynęły na powierzchnię wody gotowaliśmy je 5 min i wyjmowaliśmy do ostygnięcia.

I tak powstało sto pięknych, pysznych pierogów z kapustą i grzybami :)

Wiem jednak jedno – zrobienie pierogów raz w roku to wystarczająca częstotliwość.


sobota, 22 grudnia 2012

Ozdabianie pierników


Dekorowanie pierników nie było tak szybkim zajęciem, jak myślałam. Ale sprawiło mi ogromną frajdę, dlatego nie żałuję poświęconego czasu.

Z tych emocji zapomniałam o użyciu wszystkich ozdób, jakie kupiłam ale i tak jestem zadowolona – jak na pierwszy raz można powiedzieć że żonglowałam dodatkami: lukier biały i kolorowy, pisaki ozdobne, starta czekolada, witraże czekoladowe i złote kulki.

To wszystko złożyło się na poniższy efekt :)







poniedziałek, 17 grudnia 2012

Strasburg w dwa dni

Strasburg był naszym przystankiem pomiędzy wizytą w Luksemburgu a Zurychu. Jest to miasto leżące na granicy Francji i Niemiec i widoczne są w nim wpływy obu państw.

Wyglądem, architekturą, zabudową uliczek i kulturą jedzenia Strasburg przypomina typowe francuskie miasto. Niestety kuchnia jest niemiecka, czego byśmy nie zamówili :(

Miasto jest śliczne, nie tylko dlatego że przywitało nas piękną pogodą, która utrzymała się przez cały pobyt :) 

Na Placu Kleber spotkaliśmy podróżnika, który rowerem przemierza Europę i za kilkanaście dni planował pojawić się w Polsce. W Katedrze Notre-Dame jest zegar astronomiczny, 12.00 odgrywana jest inscenizacja życia i śmierci.  Obok Katedry znajduje się kamienica Kammerzell pochodząca z XV wieku.


W Strasburgu znajdują się również instytucje europejskie, m. in. Rada Europy czy Parlament Europejski, nie są one jednak według mnie monumentami wartymi zobaczenia.

Co jednak należy zobaczyć w tym mieście to dzielnica La Petite France (czyli Mała Francja). Nazwa idealnie oddaje klimat tego miejsca.

Drugim ciekawym punktem wycieczki były dla nas ogrody przy uniwersytecie i pomniku Goethe. Akurat też trafiliśmy na ślub w kościele w pobliżu. Park, a właściwie skwer przy Operze jest śliczny latem, kolorowy, zadbany i co ważne dający cień :)









p.s. To co widać na poniższym talerzu to m. in. moja sałatka z serem. Po zjedzeniu, na talerzu zostało jeszcze z pół kilo sera :) Dobrze, że nie zamówiłam wurstsalad. Taki błąd popełnił sąsiad przy stoliku obok. Takie zaskoczenia co do otrzymanego dania dawno nie widziałam!


czwartek, 13 grudnia 2012

Pierniki świąteczne


Nie lubię pierników, nigdy nie lubiłam. Ni przeszkodziło mi to jednak w przygotowaniu ciastek świątecznych – do zjedzenia oraz do zawieszenia na choinkę.

Pierniki robiłam zgodnie z przepisem od koleżanki:
2 szklanki mąki tortowej
1 jajko
3/4 szklanki cukru pudru
czubata łyżka miodu
1,5 łyżeczki przypraw do piernika
1 łyżeczka sody
2,5 dkg drożdży
2,5 dkg masła miękkiego
Mąkę wymieszać z cukrem . Miód podgrzać z przyprawami na koniec wymieszać z sodą przełożyć do mąki z cukrem -wymieszać. Dodać drożdże(bez robienia rozczynu). Dodać jajko i masło -wyrobić dokładnie-rozwałkować na ulubioną grubość (grubsze są bardzo mięciutkie). Piec ok. 15 minut w temp.190 C.

Spodziewałam się, że wyjdzie ich więcej ale powstało prawie 50 sztuk (byłoby więcej gdyby nie testowe pierniki z witrażykami z haribo, które okazały się niewypałem). Dziś postaram się przyrządzić drugą serię, ponieważ wcześniejsze są bez gwiazdek!

Na razie wygląda to tak, teraz trzeba to ozdobić:






poniedziałek, 10 grudnia 2012

Ole Tapas Steak Restaurant


Ole jest niewielką restauracją na Brackiej, w której podają rewelacyjne steki. Restauracja jest typowo hiszpańska, od potraw, po wystrój, przez wina.

Kilka stoliczków na krzyż, super obsługa i faktycznie rewelacyjne jedzenie. Polecam wszystkim, którzy marzą o zjedzeniu dobrze przyrządzonego czerwonego mięsa.

Steków Kobe akurat nie było, więc ja zamówiłam polędwicę wołową, a Rafał antrykota. Ciekawym rozwiązaniem po wybraniu posiłku jest przynoszenie przez kelnera zawiniętego mięsa, który jest d la nas przeznaczony. Możemy wtedy powiedzieć, że dany kawałek jest za mały/za duży, za tłusty/za lekki.

Ja zamówiłam najmniejszy kawałek polędwicy wołowej (ok. 250g), a Rafał najmniejszy kawałek antrykota (ok. 400g).


Jako porzekadełko dostaliśmy pieczywo z salsą. Nie była to moim zdaniem salsa, tylko pomidor w oliwie, ale smakowało dobrze, więc mi to nie przeszkadzało:
Następnie zamówiliśmy grasicę, która została podana w sposób lekki. Na początku nawet mi smakowała, dopóki Pan Kelner nie powiedział mi jaka to jest część ciała. Od razu przestałam kosztować tej potrawy.
W końcu dostaliśmy nasze dania główne – mięsa z warzywami. Wyglądało to bosko, a smakowało jeszcze lepiej. Rafał mięso było z poziomem wysmażenia medium-rare, moje medium. Oba wyglądały tak jak powinny po przekrojeniu.


Do steków dostaliśmy dwa rodzaje soli – sól australijską (różwa) oraz sól przechowywaną w uwędzonych beczkach po winie (jeśli nic nie przekręciłam; to ta ciemna). I powiem Wam, że jak nie solę, tak to mięso jadłam posolone z przyjemnością. Sól z beczki byłą rewelacyjna.


Cd. pocztówki - tym razem świąteczne


Kocham Święta Bożego Narodzenia, słuchanie kolęd i piosenek świątecznych, ubieranie choinki, robienie sałatki warzywnej, a nawet mordowanie się przy Wielkim Sprzątaniu.

A jak Święta to również życzenia. Jak wcześniej pisałam – im więcej od siebie, tym lepiej. Dlatego dziś pokażę moją kolekcją pocztówek świątecznych, które będą wysłane do rodziny  i przyjaciół oraz dołączane do prezentów.






piątek, 7 grudnia 2012

Lublana

Nie znam Słowenii, nie wiedziałam czego się spodziewać po stolicy. Jakiś czas temu była koleżanka z liceum, pokazała zdjęcia, fajne ale nic zachwycającego. Potem pojechał kolega z pracy – pochodzić po górach, ale o Lublanę też zahaczył i wywarła na nim pozytywne wrażenie. Dlatego też, w tym roku na wyprawie samochodem po Europie postanowiliśmy tam wstąpić i przekonać się na własne oczy.

W Lublanie spędziliśmy jeden dzień, maksymalnie mogliśmy zostać dwa dni, aby wejść pieszo na wzgórze zamkowe. To taka mała miejscowość, ale słodziutka. Naprawdę.



Wszędzie mini-mosty, wszystko zadbane, ładny park Tivoli, plac Prešerena, Smoczy Most, Potrójny Most oraz Starówka.






Tylko ruiny rzymskie można sobie darować (2 kolumny schowane,  a oddalone od pozostałych wartych zobaczenia miejsc). Jednak  do ruin idzie się ślicznymi uliczkami, więc z drugiej strony polecam trasę.

A co warto przywieźć ze Słowenii? Wina, wina, wina - np. czerwone nadmorskie cabernet franc.

czwartek, 6 grudnia 2012

Co oglądam, gdy chcę się pośmiać


Poczucie humoru jest różne u różnych ludzi. Z tego względu, to co mnie śmieszy, wiem że może kompletnie nie bawić moich znajomych. Dlatego poniższa lista odnosi się stricte do mnie, ale liczę, że jest więcej fanów tych pozycji filmowych.

Jumpin’ Jack Flash to jest film stary jak świat, z Whoopi Goldberg, która gjest postacią fenomenalną. W tym filmie ma jeszcze fenomenalną rolę. Gdy mówi „Dogs barking, can’t fly without an umbrella” wybucham śmiechem. Pomimo, że film pełen akcji :)

Nocna Randka to mój kolejny hit komediowy. Super splot wydarzeń, przedstawiony w zabawny sposób. Silnik motorówki, koszula Holbrooke’a czy jazda tyłem to jedne z wielu powodów do uśmiechu.

Oscar z 1991 r. ze Stallone w roli głównej rozbawi wszystkich. Nic dodać, nic ująć.

Można powiedzieć nowością (zwłaszcza porównując do pierwszej wspomnianej pozycji), którą obejrzeliśmy dwa razy z rzędu są Nietykalni. Muzyka czadowa, ale aktorzy grający Drissa i Philippe’a pokazują, że aktorstwo to sztuka.

Najważniejsze jest, by nie oglądać tych filmów z lektorem. Wtedy uciekną nam najzabawniejsze kąski, ponieważ nasze tłumaczenia nie są jak jeden do jednego co widać p tytułach.

p.s. Jeśli nie mam czasu obejrzeć całego filmu, włączam sobie Friendsów, ten serial nigdy mnie nie zawiódł :)




poniedziałek, 3 grudnia 2012

Biżuteria - ostatnio ceramiczna



Biżuterię bardzo lubię kupować, dostawać a przede wszystkim nosić :) Zwłaszcza, gdy jest ona nietypowa, nie czuję się jednak dobrze w masywnej. Wolę białe złoto od żółtego. Cenię, gdy kamień mówi coś o mnie a nie pasuje do bluzki.

Wierzę, że biżuteria powinna być dopasowana do osoby i że nie każdemu pasuje to samo. Wierzę, że gdy biżuteria jest odpowiednio dobrana, kobieta staje się bardziej elegancka, kobieca, pewna siebie niezależnie co na siebie włoży – marynarkę czy bluzę dresową.

Do tego oczywiście należy mieć zadbane dłonie, na co zwracam szczególną uwagę, chyba czasem popadając w przesadę. Uważam jednak, że piękny pierścionek na niezadbanej dłoni jest jak pójście w brudnym ubraniu na urodziny brata. Po prostu nie wypada, wygląda to nieestetycznie.

Dlatego, gdy nie mam czasu pomalować sobie paznokci kolorem, zrobić maseczki na dłonie i poświęcić im więcej czasu – robię szybki manicure, maluję paznokcie lakierem bezbarwnym (nie widać  wtedy tak bardzo niedoskonałości i „efektu kołdry” co ważne, ponieważ zwykle robię to przed snem) a dłonie smaruję oliwą lub olejem i nakładam rękawiczki. I tak zasypiam. Rano, po umyciu rąk, dłonie są niesamowicie natłuszczone i wygładzone. 

Wracając do biżuterii, w zeszłym roku, gdy przeglądałam francuskiego Vogue’a zobaczyłam i zachwyciłam się biżuterią marki Boucheron, a dokładnie kolekcją Bagues Quarte. Pierścionki z tej serii przekonały mnie do różowego złota, które w tym połączeniu kolorystycznym wygląda niezwykle elegancko.

W Polsce kolekcja nie jest dostępna, ale za to można już kupić biżuterię Guy Laroche w salonach Apart.
Kolekcja Laroche jest oryginalna, również dlatego, że wykonana z ceramiki. Nie ma jednak obawy, że pierścionek spadnie i się rozbije jak talerz :). Ten materiał ceramiczny jest słabszy jedynie od diamentu. A wiadomo, ze diament jest najtwardszym  kamieniem występującym na świecie.

 Przepiękne pierścionki, kolczyki i zawieszki są równie eleganckie co biżuteria Boucheron, a mają jeden znaczący plus. Dostałam taki pierścionek i rozstaję się z nim tylko w czasie snu :) 



środa, 28 listopada 2012

Siedzę w domu i .. coś robię


Czyli co można robić w czterech ścianach nie zaliczając dnia do straconych.

Wiosna i lato to pory roku niesprzyjające domatorstwu. Jednak gdy tylko temperatura spada poniżej 10 stopni, czyli ja wyjmuję kożuch :), przesiadywanie w domu staje się dla mnie spełnieniem marzeń. Żeby jednak nie było – nie przychodzę, wyjmuję chipsy i pstrykam pilotem od telewizora czekając na najnowszy odcinek Kardashians. O nie!

Dom, mieszkanie, 4 kąty, choćby nie wiem jakich były rozmiarów są polem do popisu dla wielu aktywności. Nasze mieszkanko za duże nie jest, więc raczej nie potańczymy we dwójkę w DanceCentral. Ale i tak możliwości wiele.

Od zawsze uwielbiałam puzzle, niezależnie od tego czy układałam widoczek (traktowany zawsze jako trudniejszy względem innych układanek) czy Kubusia Puchatka i Kłapouchego, nieważne czy sztuk jest 100 czy 1000. To jest zawsze taki sam fun.

Rumikub jest podobny do scrubble, opiera się jednak na liczbach. Dla mnie dużo przyjemniejsze spędzanie czasu niż układanie słów.

Gdy Rafał ma czas i ochotę – namawiam go na grę w karty: nieważne czy to tysiąc, czy brydż (na sucho niestety, bo we dwójkę).

Do winka lubimy pośmiać się przy tabu. Gra jest fenomenalna. Jedna osoba ma za zadanie naprowadzić swoją drużynę na hasło nie używając słów wymienionych pod hasłem. Ubaw po pachy!


Jeśli nikt nie chce ze mną pograć – niestety czasem tak się zdarza :), zabieram się za swoje własne przyjemności. Piekę coś słodkiego, rozwiązuję sudoku lub krzyżówki albo sięgam po książkę. A tych ostatnio mi się nazbierało i muszę nadrobić zaległości. Na szczęścia pora roku temu sprzyja.

Obecnie jestem na etapie czytania Nielegalnych, książki opisującej Włochy, a w między czasie mój ulubiony Coben wydał kolejną pozycję (muszę się w nią jak najszybciej zaopatrzyć).

Niedawnymi moimi wyczynami kucharskimi były jagodzianki, tarta malinowa i ciastka czekoladowe (na które przepis podała mi moja 14-letnia siostra!! )



Jak mam za dużo energii, a ujścia jej brak – odpalam gry na kinecta, Dance Central lub Kinect Adventures i po godzinie opadam z sił.


Zawsze też mogę zrobić coś własnego – ostatnio album dla mamy i pocztówki urodzinowe. Chciałabym jeszcze zrobić ozdoby świąteczne i obraz (akurat znalazłam wolne miejsce w mieszkaniu :) ). Zdolności plastycznych u mnie brak, więc to będzie duże wyzwanie!

A niedawno zakupiona płyta Janis Joplin przywołuje ciepłe chwile i nastraja do twórczego działania. Przynajmniej mnie :)