piątek, 7 grudnia 2012

Lublana

Nie znam Słowenii, nie wiedziałam czego się spodziewać po stolicy. Jakiś czas temu była koleżanka z liceum, pokazała zdjęcia, fajne ale nic zachwycającego. Potem pojechał kolega z pracy – pochodzić po górach, ale o Lublanę też zahaczył i wywarła na nim pozytywne wrażenie. Dlatego też, w tym roku na wyprawie samochodem po Europie postanowiliśmy tam wstąpić i przekonać się na własne oczy.

W Lublanie spędziliśmy jeden dzień, maksymalnie mogliśmy zostać dwa dni, aby wejść pieszo na wzgórze zamkowe. To taka mała miejscowość, ale słodziutka. Naprawdę.



Wszędzie mini-mosty, wszystko zadbane, ładny park Tivoli, plac Prešerena, Smoczy Most, Potrójny Most oraz Starówka.






Tylko ruiny rzymskie można sobie darować (2 kolumny schowane,  a oddalone od pozostałych wartych zobaczenia miejsc). Jednak  do ruin idzie się ślicznymi uliczkami, więc z drugiej strony polecam trasę.

A co warto przywieźć ze Słowenii? Wina, wina, wina - np. czerwone nadmorskie cabernet franc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz