poniedziałek, 24 września 2012

Joseph’s Wine & Food


Mój partner z zamiłowaniem czyta frobloga, do czego i mnie po pewnym czasie skusił. Autorka tego bloga opisuje restauracje w Warszawie, co najcudowniejsze – zanim wizyta w nich będzie mainstreamowa. Z tego miejsca zachęcam wszystkich, nie tylko warszawiaków, uwielbiających jedzenie do korzystania z niego. My, dzięki Fro, byliśmy w wielu miejscach, m. in. naszej ulubionej ostatnio Bistro de Paris.

Ostatnio próbowaliśmy skorzystać z dań oferowanych przez restaurację Joseph’s Wine& Food. Niestety, w niedzielę są nie czynni, na czym skorzystała Sakana lub Mielżyński na Burakowskiej (nie pamiętam konkretnie).

Co do Burakowskiej – stworzę na ten temat osobny post, ponieważ tamte lokale są warte tego wszystkie razem i każdy z osobna.

Wracając do tematu, podejście numer dwa okazało się trafione. Sobota, ostatni weekend wakacji dla uczniów, godziny wieczorne. Jeden stolik zajęty na zewnątrz, w środku pusto. Usiedliśmy w środku – takie z nas dwa zmarźlaki :)

Zamówiliśmy przegrzebki (podawane standardowo z musem kalafiorowym), antrykot wołowy z kaszą orkiszową oraz sałatkę. Przegrzebki bardziej smakowały mi w Saint Jacques, ale mój partner miał inne zdanie, więc nie odrzucam. Jego danie super (kasza orkiszowa na stałe weszła do naszego gospodarstwa domowego), moja sałatka okazała się porażką.

W ogóle wybór dla osób dbających o linię marny – sałatki dwie: z kozim serem (który wybrałam) oraz z wątróbką wieprzową. Wątróbkę można zamienić na krewetki. Wiele osób by to zaspokoiło, jednak krewetki są jednym z niewielu owoców morza, których nie jadam.

Sałatki ogólnie nie są czymś skomplikowanym (sałata, warzywo, mięso/ser, sos). Płaci się głównie za możliwość zjedzenia w restauracji, ze znajomymi, czegoś zdrowego i pożywnego. To co dostałam, nie było ani zdrowe ani mało kaloryczne. Nie powinno się to wtedy nazywać sałatką. Dostałam ogromną porcję koziego sera (uwielbiam go, więc nie sądziłam że można mnie nim zemdlić), sosu balsamicznego i trochę reszty.

Drugi raz w życiu zostawiłam niezjedzone danie, pierwszy raz wydarzył się w Strasburgu, gdy zamówiłam cheese salad – ale to dłuuuga historia. Zresztą, wtedy gorzej miał Pan obok mnie, który zamówił wurstsalat.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz