Kilka razy przechodziliśmy koło
niej, nie zdając sobie z tego sprawy (należy wejść w ślepą uliczkę tuż przed
hotelem i te zamknięte prawie cały czas drzwi po lewej to ona). Okazało się, że
restauracja jest czynna w godzinach 12.30 - 14.00 oraz 19.30 – 22.00
Na pierwszą turę nie byliśmy w
stanie się załapać, drugiego dnia czekaliśmy pod trattorią od 19.25. Ale
wiadomo, lipa podchodzić do samych drzwi. Czekam więc, aż otworzą. 19.30 wybija a tu nic, nie otwierają się
zapraszająco drzwi. Przecież jest ponad 30 stopni – niech nie myślą, że będę
jeść w środku. Nagle widzę 3 pary idące w moim kierunku, zbliżają się i widzę,
że idą do restauracji. Ubiegłam ich, okazało się, że byliśmy 3 parą w
restauracji, a po 5 minutach nie było
już wolnych stolików! Ne mogliśmy uwierzyć.
Obsługa typowo włoska, lepiej
dogadać się na migi niż po angielsku. Toaleta jakby co niedostosowana, ale w
hotelu naprzeciwko jest w razie czego :) więc można, a raczej należy skusić się na winko do obiadokolacji.
Jedzenie – jest stała karta +
codziennie inne menu polecane przez Szefa Kuchni. My skusiliśmy się na pozycje
z karty – ja wzięłam tortelloni z rukolą i szałwią, mój konkubent (jak
to mówi moja koleżanka z pracy – chłopaka ma się przez rok i to w liceum, po takim
czasie to już jest konkubent a nie chłopak :) )
cieszył podniebienie antrykotem z ziemniakami.
Cóż mogę powiedzieć, aby nie
obrazić kucharza – te dania to było niebo w gębie, towarzystwo w restauracji
cudowne (radosne twarze Włochów pijących wino i przekrzykujących się nawzajem zawsze
nastrajają mnie pozytywnie)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz