poniedziałek, 4 listopada 2013

Biosfeera – podejście nr 2


Pogoda w zeszły weekend była piękna – jak tylko wstaliśmy w sobotę, stwierdziliśmy że nie ma co tracić jej dla sprzątania, tylko trzeba koniecznie wykorzystać. Pojechaliśmy na cmentarz sprzątnąć grób mojej Cioci Anielci i wyruszyliśmy na Pola Mokotowskie.

Tłumy ale w przyjemniej formie, spacerowicze, rolkarze, rowerzyści, biegacze, wszystkich było po trochu. Faktycznie polska jesień jest piękna. Spacerowaliśmy i pozbieraliśmy troszkę liści do moich robótek ręcznych.

Liście mi się kojarzą z moim bratem, który jak był młody dzwonił z kolegami domofonem po sąsiadach i mówił „My w sprawie liści, co się nimi dupę czyści”. Następnie zwiewali co sił w nogach :)

Było tak cudownie, że nie chciało nam się wracać do domu i robić obiadu, postanowiliśmy więc coś zjeść na zewnątrz. Koniec miesiąca, więc wybór nieduży :)

Padło na Biosfeerę. Chciałam dać jej drugą szansę, a Rafał chyba chciał mieć tą wizytę już z głowy. Klientów dużo więcej niż przy pierwszej wizycie. Pobliski park i plac zabaw na pewno wpływa pozytywnie na ruch, ponieważ w każdym z lokali wokół było pełno ludzi.

Akurat trafiliśmy na ostatniego veg burgera z soczewicy, dlatego Rafał zamówił go wraz z hummusem z cieciorki i chlebem pita na przystawkę. Ja natomiast skusiłam się na Wspomnienie Dzieciństwa  (barszcz czerwony z pasztecikami z soczewicą) na przystawkę oraz Małe zauroczenia (rożki ze szpinakiem, fetą i oliwkami z sosem jogurtowo-szczypiorkowym) na danie główne. Do picia oczywiście Acai smoothie czyli koktajl z jagód brazylijskich z sokiem jabłkowym.

Dania dostaliśmy dosyć szybko, z czego się ucieszyliśmy (język nam prawie do gardła wchodził :) ). 
I… wszystko było pyszne, humus – mniam, burger i rożki – super, barszcz – w końcu bez śmietany. Byliśmy pozytywnie zaskoczeni. Niestety – najedliśmy się przystawkami. Drugie danie nas dobiło.

To jest niesamowite, że wegetariańskie jedzenie bez mięsa może być tak sycące. Burgera i rożków nie skończyliśmy. Co więcej obiad zjedzony  koło 18- tej mieliśmy w żołądkach do końca soboty. Śniadania niedzielnego też nie wyczekiwaliśmy z wytęsknieniem.

Tym razem ocena posiłków dużo lepsza niż ostatnio, trzeba jednak uważać  z ilością – jedno danie maksymalnie. Żadnych zup, przystawek, deserów.

Biosfeera kontra My 1:0 ale tym razem chcę wrócić.




1 komentarz:

  1. Cieszymy się, że tym razem wszystko smakowało. Zapraszamy ponownie. Już niebawem pojawią się w naszym menu nowe, ciekawe i smaczne propozycje dań wegetariańskich, wegańskich, a nawet bezglutenowych. Pozdrawiamy - Restauracja Biosfeera

    OdpowiedzUsuń