Do stolicy Belgii przyjechaliśmy na końcu naszej wyprawy po Europie. Nasi znajomi wyjechali z Paryża wcześniej i gdy byliśmy na trasie dostaliśmy wiadomość: Belgowie są bardzo skrupulatni, gdy pracują na mieście nie ma żywej duszy. Nie mogliśmy się nadziwić, wszak lato, wakacje, ale gdy dojechaliśmy na miejsce, sprawdziliśmy to organoleptycznie i wszystko się potwierdziło. Wjeżdżamy przed południem do miasta a ono jakby wyludnione. A przecież to stolica!
W Brukseli jest też niespotykana w innych miastach zasada wyłączania ulicy z ruchu lub robienia z niej jednokierunkowej. Niestety to też przeżyliśmy, gdyż ulica, na której był nasz hotel na 7 dni (na znaku drogowym są wymienione daty od kiedy do kiedy) została wyłączona z ruchu drogowego. Nie ma wtedy żadnych płotków, szlabanów, można wjechać ale wysokość mandatów wszystkich odstraszała. W innym miejscu ulica dwukierunkowa na weekend została zamieniona w jednokierunkową.
Rozpakowaliśmy się w hotelu i ruszyliśmy w drogę. A tu ciągle pusto, co się dzieje?? W trakcie spaceru zrozumieliśmy – akurat trafiliśmy na obchody Święta Niepodległości.
Gdy doszliśmy do centrum, było jasne gdzie się wszyscy podziali, w każdej restauracji, knajpce, na każdy skwerze tłumy ludzi, radosnych, szczęśliwych, jedzących do wszystkiego frytki z majonezem.
Polecam odwiedzić Brukselę w tym dniu i poza czekoladkami, piwami, pomnikami Manneken PiS i Jeanneke Pis zobaczyć ich pokaz wojska na własne oczy. Naprawdę warto!