wtorek, 28 października 2014

Muumuu Beef & Wine czyli mięso po 10 miesiącach przerwy


Słowem wstępu – wpis ten napisałam pod koniec maja, byłam przekonana że umieściłam na bloga, a tu taki psikus. Także trochę historii..

W sobotę moja psiapsiółka obchodziła 30 urodziny. Nastąpił ten czas, kiedy rocznikowo stajemy się dojrzałe i poważne. Na szczęście mam jeszcze kilka miesięcy, by się do tego przygotować. Czekaliśmy do rana aby sprawdzić, czy coś się zmieni, pojawią się zmarszczki (nie ma jeszcze ani jednej?!? ale za to ja mam jej porcję). Impreza zakończyła się po 5 rano, więc mój organizm oszalał. Dobrze, że mamy zasłony w sypialni, inaczej bym nie zasnęła przy takim słońcu.

Czas snu się przesunął, więc automatycznie wszystkie posiłki. Od 10 miesięcy nie jem mięsa, i jakoś mi go nie brakuje. Oczywiście, mam czasem ochotę na wołowinę, ale nic poza tym. Dzień po imprezie urodzinowej, jak tylko wstałam, poczułam, że muszę zjeść mięso. Próbowałam się powstrzymać (nie warto zaprzepaścić poświęconego czasu itd.), ale nie miało to sensu. Mój organizm domagał się mięsa, marzyłam o steku, więc gdy tylko mój Rafał to usłyszał – natychmiast podłapał temat i już nie było mowy o innym obiedzie.

Chcieliśmy wypróbować nowy lokal, więc wybraliśmy się do MuuMuu Beef & Wine.
Oboje zamówiliśmy steki New York z sosem z wina Madeira i warzywami. Ja wzięłam sałatkę z pomidora malinowego z cebulą, Rafał – warzywa grillowane.

Moje danie było genialne, może dlatego że nie jadłam dawno mięsa, a może pomimo tego. Sos rewelacja, sałatka również. Rafała warzywa były w przyprawie nie z naszej puli smaków, ale poza tym też pychota.

Polecam, zdecydowanie!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz