poniedziałek, 14 października 2013

ZOO w San Diego


Do San Diego trafiliśmy na dzień przed odlotem z Los Angeles. Tutaj po raz pierwszy musieliśmy zmienić hotel. Mieliśmy już sprawdzoną sieć Motel6, więc skorzystaliśmy wtedy również z ich usług.

Do San Diego przyjechaliśmy, aby zobaczyć tutejsze ZOO. Na miejscu nie mogliśmy się jednak zdecydować, czy zwiedzać ZOO, Safari Park, Seaworld czy może Balboa Park i Downtown. Jak tylko wjechaliśmy do miasta, wiedzieliśmy że jeden dzień to stanowczo za mało. W końcu postanowiliśmy nie zmieniać naszych planów i odwiedzić ZOO. Co roku, jak tylko robi się ciepło, idziemy do warszawskiego ogrodu zoologicznego. W ty roku nie zdążyliśmy, dlatego postanowiliśmy zobaczyć zwierzaki w Stanach. Porównanie warszawskiego ogrodu do tego w San Diego nie ma żadnego sensu. Nie chodzi tylko o zwierzęta, ale przede wszystkim o całą infrastrukturę i zaplecze. U nas karmienie zwierząt zwykle jest za zamkniętymi drzwiami, tam jest to show, w którym każdy może sam nakarmić np. żyrafę. U nas przy hipopotamie można stać 15 minut i nic się nie dzieje – tam rozwiązali to przezroczystym akwarium i możliwością zejścia na dół, aby stale widzieć zwierzaka. No i najważniejsze – w Warszawie o danym gatunku dowiesz się tyle ciekawostek, ile napisane jest na tabliczce od sponsora, tam przy każdym zwierzaku jest obsługa, której można zadać pytania, która opowiada o zwierzęciu pod swoją opieką i o całym gatunku z humorem. U nas dziecko nie widzi, że tak naprawdę hipopotam nie pływa, tam od razu widać, że się odpycha nogami a przewodnik jeszcze o tym opowiada.

ZOO w San Diego położone jest w parku Balboa, odpowiedniku nowojorskiego Central Parku. Akurat w czasie naszej wizyty wieczorem w pięknej altanie był koncert fortepianowy.

Podsumowując – coś niesamowitego! byłam zachwycona!

PS. Bilety do ZOO są drogie (ok. 40$), jednak można kupić je dużo taniej w hotelach. My zapłaciliśmy niecałe 30$ za osobę.






































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz