Mój Rafał w tym roku skończył 30 lat. Z tego względu
świętowaliśmy jego urodziny kilka dni, w czasie których dostał 30 prezentów.
Pierwszym z nim była wizyta w Atelier Amaro, o której
marzyliśmy oboje, zanim pan Wojciech zdobył gwiazdkę.
W końcu trafiła się okazja na wydanie kupy szmalu :), postanowiliśmy więc
się tam wybrać. Dokładniej postanowiłam
to za nas 2 miesiące wcześniej, bo takie wyprzedzenie dotyczy rezerwacji
stolików w weekendy (robiłam to zanim restauracja zdobyła gwiazdkę Michelina,
teraz podobno czas oczekiwania się jeszcze wydłużył).
Wyjechaliśmy trochę wcześniej, bo nie do końca wiedzieliśmy
jak tam trafić. Gdy w końcu dotarliśmy na miejsce, okazało się, że już je znamy
– byliśmy w knajpie obok na weselu koleżanki z pracy.
Restauracja ma 15 stolików, my byliśmy drugą parą, także
goście dopiero się schodzili. W Atelier Amaro do wyboru jest 3, 5 lub 8 momentów.
Ja wzięłam 5, Rafał 8 momentów, do tego wino, herbata (byliśmy samochodem więc
ktoś musiał nie pić, aby inny mógł pić :)),
woda, napiwek i tak wydaliśmy naszą kupę szmalu :)
Poniżej dania, które dostaliśmy wraz z menu.
Pomysły, jakie stosuje Wojciech Amaro są faktycznie
niesamowite, jak architekt który planuje Twoje mieszkanie ustawiając wszystko w
całkiem innych miejscach niż można sobie to wyobrazić.
Jadłam m. in. świerk, jodłę, sosnę, wszystko pięknie podane,
ryba zrobiona metodą sous vide, cudowna cielęcina i deser.
Cała uczta zajęła około 3 godzin, wyszliśmy przejedzeni
(jak zwykle ostatnio, gdzie byśmy nie jedli :) ),
szczęśliwi że tam byliśmy, ale czy moje podniebienie jest na tyle wytworne by
wyczuć te smaki? Zdecydowanie nie :) Jestem prostą dziewczyną, która lubi dobrze zjeść, odróżni lepsze danie od
gorszego ale nie nadaję się jeszcze do Nomy.
Plus pierwszy - pomimo mojego stroju, pomimo
współtowarzyszy, nie czułam się tam gorsza, może dlatego że potraktowałam to
jako przygodę.
Drugi plus – Somalier, super facet, znający się na rzeczy,
słuchałam go z otwartymi ustami, pomimo że rozumiałam niewiele :)
Minusy:
- jedna toaleta (ale dostosowana do osób niepełnosprawnych :)), pomimo kilkunastu stolików, wszystkie były zajęte, więc czasami tworzyła się kolejka
- Brak parkingu – zakazu niby nie było, ale miejsce niewydzielone
- pomyłka w menu - podano nam jagnięcinę zamiast cielęciny. Była jednak ona tak pyszna, że warta tego błędu :)
No i oczywiście wielkość rachunku, ale z tego zdawałam
sobie sprawę wcześniej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz