środa, 8 maja 2013

Atelier Amaro jako prezent nr 1

Mój Rafał w tym roku skończył 30 lat. Z tego względu świętowaliśmy jego urodziny kilka dni, w czasie których dostał 30 prezentów.

Pierwszym z nim była wizyta w Atelier Amaro, o której marzyliśmy oboje, zanim pan Wojciech zdobył gwiazdkę.

W końcu trafiła się okazja na wydanie kupy szmalu :), postanowiliśmy więc się tam wybrać. Dokładniej  postanowiłam to za nas 2 miesiące wcześniej, bo takie wyprzedzenie dotyczy rezerwacji stolików w weekendy (robiłam to zanim restauracja zdobyła gwiazdkę Michelina, teraz podobno czas oczekiwania się jeszcze wydłużył).

Wyjechaliśmy trochę wcześniej, bo nie do końca wiedzieliśmy jak tam trafić. Gdy w końcu dotarliśmy na miejsce, okazało się, że już je znamy – byliśmy w knajpie obok na weselu koleżanki z pracy.

Restauracja ma 15 stolików, my byliśmy drugą parą, także goście dopiero się schodzili. W Atelier Amaro do wyboru jest 3, 5 lub 8 momentów. Ja wzięłam 5, Rafał 8 momentów, do tego wino, herbata (byliśmy samochodem więc ktoś musiał nie pić, aby inny mógł pić :)), woda, napiwek i tak wydaliśmy naszą kupę szmalu :)

Poniżej dania, które dostaliśmy wraz z menu.

















Pomysły, jakie stosuje Wojciech Amaro są faktycznie niesamowite, jak architekt który planuje Twoje mieszkanie ustawiając wszystko w całkiem innych miejscach niż można sobie to wyobrazić.

Jadłam m. in. świerk, jodłę, sosnę, wszystko pięknie podane, ryba zrobiona metodą sous vide, cudowna cielęcina i deser.

Cała uczta zajęła około 3 godzin, wyszliśmy przejedzeni (jak zwykle ostatnio, gdzie byśmy nie jedli :) ), szczęśliwi że tam byliśmy, ale czy moje podniebienie jest na tyle wytworne by wyczuć te smaki? Zdecydowanie nie :) Jestem prostą dziewczyną, która lubi dobrze zjeść, odróżni lepsze danie od gorszego ale nie nadaję się jeszcze do Nomy.

Plus pierwszy - pomimo mojego stroju, pomimo współtowarzyszy, nie czułam się tam gorsza, może dlatego że potraktowałam to jako przygodę.

Drugi plus – Somalier, super facet, znający się na rzeczy, słuchałam go z otwartymi ustami, pomimo że rozumiałam niewiele :)

Minusy:
  • jedna toaleta (ale dostosowana do osób niepełnosprawnych :)), pomimo kilkunastu stolików, wszystkie były zajęte, więc czasami tworzyła się kolejka
  • Brak parkingu – zakazu niby nie było, ale miejsce niewydzielone
  • pomyłka w menu - podano nam jagnięcinę zamiast cielęciny. Była jednak ona tak pyszna, że warta tego błędu :)
No i oczywiście wielkość rachunku, ale z tego zdawałam sobie sprawę wcześniej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz