Postanowiliśmy z Rafałem pójść na
Stadion Narodowy i tam kibicować naszym piłkarzom podczas meczu z Anglią. Przy
okazji bilety kupiliśmy także dla mojego brata i taty. Dla nich bilety
normalne, dla nas – z miejscami dostosowanymi do osób niepełnosprawnych.
Na początku należało wyrobić
kartę kibica, która potem jest do niczego nie potrzebna (jak już się dokona
opłaty i dostanie numer karty). Następnie w naszym przypadku należało wysłać
maila na adres z informacją, że chcemy bilet oraz skanem orzeczenia o
niepełnosprawności. Pawciowi i Tacie bilet kupiłam od razu i od razu miałam
(wydruk własny). Potwierdzenie, że my też pójdziemy na ten mecz dostaliśmy
dopiero 3 października, gdy zadzwoniłam do serwisu zajmującego się sprzedażą
biletów. Nie było możliwości wydruku własnego, musieliśmy dopłacić za kuriera i
czekać.
Bilet przyszedł dwa dni przed
meczem, to znaczy przed planowanym meczem wraz z kartą wjazdową na parking, na
której było miejsce na wpisanie numeru rejestracyjnego.
W końcu wszystko mamy, mecz
planowany na 21.00 więc o 19 ruszamy we czwórkę autem. 19.10 jesteśmy pod
stadionem i się zaczyna: jeden Policjant mówi, żebyśmy jechali tam, drugi nie –
jednak tam tylko zawróćcie, trzeci – nie możecie tu zawracać. I tak do jasnej
ciasnej w kółko Panie Macieju!
Dodatkowo tata z bratem nie mogli z nami wjechać do garażu, oni musieli iść wejściem normalnym. Totalny bezsens!
Dodatkowo tata z bratem nie mogli z nami wjechać do garażu, oni musieli iść wejściem normalnym. Totalny bezsens!
W końcu dotarliśmy do prawidłowej
bramy, wjazdówka sprawdzona i zaakceptowana, przeszliśmy kontrolę przez saperów
i wjechaliśmy na parking. A tam? Pusto po prostu pusto. Gdzieniegdzie jakieś
porsche, czy audi, ale ogólnie pusto. A na zewnątrz ludzie mokną. To ja pytam,
czy nie można tych wjazdówek sprzedawać w takim razie? Kibice zadowoleni, NCS
czy PZPN czy fantom delegat FIFA (jest spór po nieodbytym meczu, kto jest w
końcu odpowiedzialny :) ) również, kasy więcej zbiorą. Nie wiem, ciągle liczę na to, że jest wczesna
godzina, nie ma 20.00 i parking się zapełni.
Ze względu na nasze warunki
skórne czyli zimno nam prawie zawsze i wszędzie, ubraliśmy się jak na Syberię.
Dodatkowo do plecaka spakowaliśmy dwa koce, czapki, szaliki etc. Pośród tych
rzeczy schowane jedzonko (jak nas skontrolują nie będzie żal, ale jakby
sprzedawali jabłka na stadionie albo inne owoce nie musiałam ich ki trać w
plecaku :)).
I? Kontroli żadnej. Mogłam mieć w plecaku całą kolację i tak też zrobię dziś.
21.00 nadchodzi, a za nami ekipa kibiców, którzy zaczynają swoje przyśpiewki – na początek pod adresem PZPN. Wychodzi delegat FIFY sprawdzać i Ci już gwiżdżą, ale tak że dziś biorę zatyczki do uszu. No i się zaczyna – my tu nic nie wiemy, sieć przeciążona jak w Sylwestra, niezależnie od operatora, bo każdy dzwoni aby się dowiedzieć co mówią w telewizji. Na szczęście mój brat był już na niejednym meczu i wiedział, że mecz się nie odbędzie.
Potem przez głośniki idzie
informacja „Drodzy Państwo…” i zaczęły się takie gwizdy, że nie wiem co Drogie
Państwo. Gdy wyświetlili informację, że kolejne sprawdzenie o 21.45 i wtedy
zapadnie decyzja dotycząca meczu, kibice zaczęli wychodzić. 21.45 nastąpiła,
decyzja nie zapadła – to znaczy nie ogłosili jej, tylko podszedł do nas steward
i mówi, żebyśmy się zmywali. Była 22.. Przy okazji dwóch gostków wybiegło na
stadion i to było chyba najfajniejsze show :)
Załączam te zdjęcia, które udało mi się zrobić.